Na początku października odwiedziliśmy praski Teatr Baj. Nasz wizyta przypadła w przeddzień jubileuszu 85-lecia teatru. Baj jest najstarszym działającym polskim teatrem lalkowym. Jego piękna historia rozpoczęła się przed wojną na warszawskim Żoliborzu. Początki istnienia teatru należy wiązać ze społecznikowską pasją zasłużonych artystów: Jana Wesołowskiego, Szczepana Baczyńskiego i Marii Kownackiej. Baj przez dziesiątki lat był kojarzony z przedstawieniami dla młodszych dzieci. Przez ostatnie sezony zmienia swój wizerunek. Spektakl, który mieliśmy okazję obejrzeć przeznaczono dla widzów nieco starszych. Twórcy przedstawienia zmierzyli się z trudną tematyką. Opowiadają historię zaczerpniętą z dziejów II wojny światowej. Głównymi bohaterami są brat i siostra - Jurek i Irenka, którzy w wyniku działań wojennych zostali deportowani ze swojego domu znajdującego się gdzieś na kresach dawnej Polski, by spędzić okrutny czas w syberyjskiej osadzie. Zagmatwane losy zawiodły ich przez Bliski Wschód aż do obozu polskich uchodźców w Santa Rosa w Meksyku. Historia młodych wygnańców z przeszłości została w Baju opowiedziana bez upiększeń. Aktorzy umownie, lecz przekonująco odgrywają głód, poniewierkę, rozpacz po rozstaniu z matką, straszne zimno, walkę ze zdziczałym prześladowcą. Są też dobre chwile: opieka niezawodnego, choć poznanego przypadkiem przyjaciela, szorstkie, lecz życzliwe gesty współwięźniarki. Prawdziwe dobro i ciepło wróci do dzieci dopiero po amnestii i z dala od okrutnej północy.
Spektakl zbudowany jest wieloma środkami. Jego głównym budulcem są świetnie grający aktorzy, ale w Baju nie mogło też zabraknąć lalek, starannie ogrywanych przedmiotów i znaczącej scenografii. Lalki też mogą głęboko poruszyć, jak te szmacianki, które udają ciała zamarzniętych podczas podróży przesiedleńców. Przedstawienie oprócz historycznego wątku porusza też temat pamięci i przekazywania wspomnień. Irenka, po latach starsza kobieta mieszkająca z hiszpańskojęzyczną rodziną w Meksyku, musi zmierzyć się ze swoimi strasznymi wspomnieniami w imię ocalenia pamięci o losach pokolenia, którego jest przedstawicielką. Podejmuje rękawicę i mimo bólu wtajemnicza w swoje przeżycia najbliższych.

Po spektaklu mieliśmy okazję uczestniczyć w spotkaniu z aktorami grającymi główne role. Dowiedzieliśmy się, że budując postaci bazowali na swoich rodzinnych historiach, a przedstawienie jest dla nich osobistym głębokim przeżyciem. Twórcom Jeśli nie powiesz, kto będzie wiedział? należą się gratulacje za odwagę, mądrość i chęć poważnej rozmowy z młodymi widzami. Z teatru wyszliśmy poruszeni.   

                                                                                                                                M.F.