DZIEŃ DZIESIĄTY, 17 LIPCA 2020, ŚCIANKA WSPINACZKOWA - WYCIECZKA "Z KLEKSEM PO BIAŁOŁĘCE" - LODY

W piątek 17 lipca pojechaliśmy najpierw na ściankę wspinaczkową MURALL, gdzie uczyli się oswajać z wysokością i było to bardzo ciekawe, choć czasami trudne. Następnie pojechaliśmy na super wycieczkę " Z Kleksem po Białołęce" z Panem Bartkiem Włodkowskim, starym czerwonym autobusem  Chausson (czyta się: szosą). Pan Bartek pokazał i opowiedział nam o ciekawych miejscach znajdujących się na warszawskiej Białołęce.

1. Zabytkowy autobus o nazwie Chausson, pochodzi z Francji. Warszawiacy nazywali go "Świńskim Ryjkiem”, a w tłumaczeniu z francuskiego na polski to pantofel. Autobusy Chausson były po II wojnie światowej eksportowane m.in. do Polski. W Warszawie w latach 1947-1969 były to jedyne autobusy komunikacji miejskiej (wycofano je w 1969).

To o nim śpiewano piosenkę ze słowami Andrzeja Boguckiego:

"Autobus czerwony, przez ulice mego miasta mknie
Mija nowe, jasne domy, i ogrodów chłodny cień.
Czasem dziewczę spojrzenie rzuci ku nam, jak płomienny kwiat.
Nowy jest nie tylko Nowy Świat, u nas nowy każdy dzień.
A motor tak buczy, dudni basem ponad mostem
W tej tonacji radości, w której serce moje gra.
Autobus czerwony, a w nim ludzie, choćby każdy z was.
Wszyscy patrzą, jakby pierwszy raz zobaczyli miasto swe.
Wszyscy patrzą, jakby…"

2007 miłośnicy komunikacji miejskiej sprowadzili spod Brukseli do Warszawy, egzemplarz autobusu starszego typu – ze „świńskim ryjkiem” czyli Chausson AH 48 z 1950.. W roku 2010 Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej w Warszawie rozpoczął jego remont, w celu przywrócenia go do ruchu. Renowacja zakończyła się sukcesem w 2013. Ten autobus jest jednymi z najcenniejszych zabytków motoryzacyjnych w Polsce. Miło było podróżować podczas naszej wycieczki takim autobusem, który stworzył niesamowity klimat dawnych lat, o których mówił Pan Bartek.

2.Po opowieści o autobusie Chausson zatrzymaliśmy się przy krzyżu z pamiątkowym kamieniem. Kamień przy krzyżu postawiono na pamiątkę bitwy zwycięskiej bitwy białołęckiej 24 stycznia 1831r.z Rosjanami.

“TU NA POLACH BIAŁOŁĘKI DNIA 24 LUTEGO 1831 ROKU

              WOJSKO POLSKIE W WALCE O NIEPODLEGŁOŚĆ POBIŁO MOSKALI

                            BOŻE DAJ NAM DUCHA OJCÓW

                            DNIA 29 PAŹDZIERNIKA 1916 ROKU”

Jest to krzyż pamiątka, "okno do nieba dla tych, których dosięgła kula lub bagnet" w bitwie pod Białołęką 24-25 luty 1831r. W dwóch dniach bitwy poległo 770-ciu Polaków i 1080-ciu Rosjan.

"Bitwa białołęcka - mówi o tej fazie walki urzędowy historyk rosyjski Smitt - czyni zaszczyt walczącym. Po obu stronach biły się tutaj wojska wyborowe, walcząc z niewiarygodną wprost zaciekłością: walczono w domach, podwórzach, stajniach, rowach, każda piędź ziemi była broniona zacięcie; strzelano często do siebie z odległości 20 kroków, nie ustępując z miejsca; chwytano potem za kolbę i bagnet. Białołęka była zawalona trupami"

3.Kolejnym przystankiem na wycieczce był najstarszy drewniany kościół na Białołęce, p.w. św. Michała Archanioła na ul. Głębockiej. Według legendy został wybudowany na polecenie królowej Bony w 1534 r. Uczestnicy wycieczki odegrali tę legendę przed kościołem. Można było się z niej dowiedzieć, że podczas polowania, królowa spadła z konia i groziło jej niebezpieczeństwo. Uratował ją pustelnik. W zamian za troskliwą opiekę i jego trud, królowa Bona postanowiła się odwdzięczyć i wybudować kościół.

Pan Bartek, nasz przewodnik opowiadał, że świątynia była wielokrotnie niszczona i odbudowywana. W 1717 r została gruntownie przebudowana. W środku znajduje się zabytkowy barokowy ołtarz z XVII w., barokowe figury i stare obrazy. Na zewnątrz uwagę zwraca dach kryty gontem i wieżyczka na sygnaturkę z latarnią.

Ten kościół ma współczesny wątek. Bliski nam śp. Ksiądz Szczepan Stalpiński – budowniczy naszej Parafii, będąc w tej Parafii budował nowy, kolejny już czwarty kościół na Białołęce. Tam też zmarł 14.01.2011 r. Dzięki Księdzu Stalpińskiemu zaczął działać w 1996 r. Parafialny Teatr RAJ, który działa nieprzerwanie już blisko 25 lat.

4.Kolejny przystanek to kapliczka Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus. Kapliczka ta została ufundowana przez Paulinę Piasecką i została wybudowana w 1852 r. Wybudowano ją po epidemii cholery w ramach podziękowań, a budowę kapliczki ufundowała pani, która wyzdrowiała z tej choroby. Cała kapliczka to około dwumetrowy postument ozdobiony gzymsami na którym stoi naturalnej wielkości figurka Maryi, która w rękach trzyma spoglądającego w niebo Jezusa z podniesioną ręką. Na jednej ze ścian postumentu można przeczytać napis „ na podziękowanie oddalenia cholery” na reszcie ścian umieszczono wezwania modlitewne. Ta kapliczka to najprawdopodobniej najstarszy przydrożny świątek na terenie dzielnicy.

5. Jednym z ciekawych oglądanych przez nas miejsc był cmentarz położony na górce, na której teraz jest plac zabaw. Znaleźliśmy  tam nagrobki z napisami w języku niemieckim. Pan Bartek powiedział nam że dawniej cmentarze zakładano na pagórkach stąd te tablice. Mówił też o tym skąd wzięli się Niemcy na warszawskiej Białołęce. Wisła często zalewała okolice. Powodzie zdarzały się nawet trzy razy do roku. Wały przeciwpowodziowe były tylko w Warszawie. Polacy nie potrafili uprawiać podmokłych ziem więc sprzedawali je Niemcom. Niemcy natomiast umieli uprawiać te  ziemie i je kupowali. Powodzie powodowały, że razem z wodą na pola spływały odchody zwierząt z zalanych obór, chlewików i kurników. Dzięki temu pola były żyzne. Ciekawa była też informacja że przed powodzią mieszkańcy wiosek  uciekali na cmentarne wzgórza zabierając wszystko co mieli najcenniejsze (dzieci, zwierzęta, kołdry i inne cenne rzeczy). Tam czekali aż minie powódź i będą mogli wrócić do swoich domów.

Po opowieściach Pana Bartka mieliśmy czas na zabawę na placu zabaw. Najbardziej podobały mi się wielka huśtawka, tyrolka, karuzela i sieć pająka. Obok był skatepark, boisko do gry w piłkę nożną i do gry w koszykówkę. 

6. Na koniec odkryliśmy wśród lasów Choszczówki ważne miejsce w biografii sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego, który będzie wkrótce beatyfikowany. Tam znajduje sie Ośrodek Jasnogórskiej Matki Kościoła i kaplica pw. Jasnogórskiej Matki Kościoła.

To znaczące miejsce w biografii kard. Wyszyńskiego. Od 1969 r. przebywał tutaj kilka razy w miesiącu, a pod koniec lat 70. ubiegłego wieku jeszcze częściej. Tutaj spotykał się z najbliższymi współpracownikami. W Choszczówce bywał też metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła. 2 października 1978 r. odbyło się w tym miejscu ostatnie z jego udziałem posiedzenie Rady Głównej Episkopatu Polski. Po raz ostatni metropolita krakowski przybył do Choszczówki dzień przed wylotem na konklawe w 1978 r. Spędził wówczas cały dzieńna rozmowach z prymasem Polski.Kardynał, który przez cały okres swej posługi prymasowskiej pracował niezwykle intensywnie, potrzebował przestrzeni, w której mógłby nieco wypocząć, oderwać się od natłoku bieżących spraw, znaleźć ciszę. Pokój prymasa znajduje się na pierwszym piętrze i do dziś pozostaje w stanie, w jakim kard. Wyszyński opuścił go 30 marca 1981 r.Ponieważ mieszkańcy Choszczówki nie mieli własnej świątyni, prymas wpadł na pomysł, aby zaadaptować kurpiowską chatę z Zalasa. Drewniany obiekt rozebrano i przywieziono do Choszczówki 22 lipca 1973 r. W 1975 r. prymas poświęcił kaplicę pw. Jasnogórskiej Matki Kościoła i wielokrotnie odprawiał tam Mszę św. oraz wygłaszał kazania. Tę kaplice moglibyśmy obejrzeć i wspólnie sie pomodlić w intencji śp. ks. Szczepana Stalpińskiego.

Wycieczka z Panem Bartkiem była bardzo fajna i dowiedzieliśmy się wielu interesujących faktów. Na koniec każdy z nas dostał książkę "Z Kleksem po Białołęce" napisaną przez Pana Bartka i "Białołęckie kolorowanki z Tolą, Jankiem i zabytkami". Ogromnie dziękujemy Panu Bartkowi i z niecierpliwością czekamy na kolejną ciekawa wycieczkę... Może kiedyś uda mi się pojechać na taką wycieczkę z rodzicami i siostrami?

Czerwony autobus zawiózł nas na Targówek, gdzie poszliśmy na obiecane lody!

 

DZIEŃ DZIEWIĄTY, 16 LIPCA 2020, GOŚCINIEC WIECHA -"OD ZIARENKA DO BOCHENKA" - "MĄKA, WODA, SÓL, OLIWA"

W czwartek ruszyliśmy do Kawęczyna. Naszym celem był Gościniec Wiecha. Przywitano nas niezwykle miło. Każdy z nas dostał pyszne ciasto i napój. Kolejnym punktem była wycieczka objazdowa – wsiedliśmy na wóz, a traktor woził nas pokazując okolicę. Zobaczyliśmy łąki, wieś.. Dla niektórych mieszczuchów był to niezwykle egzotyczny widok.

Następnie poszliśmy na spacer, na którym zobaczyliśmy niezwykle malownicze młyny z wiatrakami. Nasza przewodniczka opowiedziała nam o pracy młynarza. Nauczyła nas też wiersza, który mówił o tym, jak powstaje mąka. Dowiedzieliśmy się, jak działają wiatraki. Niektórych jednak najbardziej zainteresowały zwierzaki, które pasły się nieopodal młyna. Były to kozy, konie, osiołek i czarne owieczki.

Kolejnym punktem wycieczki był skansen. W piekarni dowiedzieliśmy się, jak piekło się kiedyś chleb. Niektórzy z nas mogli nawet spróbować swoich sił w tym fachu!

Następnie odwiedziliśmy dawną izbę rodziny chłopskiej, gdzie z pomocą Pani przewodnik dzieci odegrały scenkę z życia rodziny na wsi. To była ciekawe, a ponieważ zaczął padać deszcz zorganizowano dzieciom minidyskotekę na której mogli się naprawdę porządnie wyszaleć .

Po tańcach pojechaliśmy do dworku "Domowy zakątek", gdzie mogliśmy obserwować, jak się piecze pizzę. Poczuliśmy prawdziwy zapach Italii, nauczyliśmy się nawet kilku włoskich słów! Wycieczkę skończyliśmy jedząc przysmak zrobiony z mąki, wody, soli i oliwy.

DZIEŃ ÓSMY, 15 LIPCA 2020, PLENEROWE MUZEUM UZBROJENIA W FORCIE SADYBA- MC DONALD'S

Tego dnia autokar zawiózł nas  do plenerowego Muzeum Uzbrojenia w Forcie na Sadybie.   Nasz przewodnik Pan Krzysztof pokazał nam płytę pamiątkową poświęconą Januszowi Kusocińskiemu, mistrzowi olimpijskiemu z Los Angeles w 1932 r., który w miejscu gdzie jest położona płyta, bronił ogniem ze swojego karabinu dostępu do Fortu i tu został ranny 25 września.

Obejrzeliśmy ceglane mury fortu –przewodnik powiedział nam, że pełniły one funkcje obronne. Była już to zapowiedź tego, co zobaczyliśmy chwilę później – gdy przekroczyliśmy bramę muzeum, zobaczyliśmy mnóstwo czołgów. Przewodnik opowiedział nam krótko o każdym z nich. Czołgi lekkie, średnie, ciężkie były dla niektórych z nas ciężkie do przyswojenia, dla innych – niezwykle ciekawe.

Za kolejną bramą stały inne maszyny- radiostacje, samoloty, helikoptery... Każdego interesowało coś innego. Przewodnik cierpliwie odpowiadał na pytania najbardziej zainteresowanych z nas.

Zwiedzanie zakończyliśmy w baraku, gdzie mogliśmy obejrzeć różne ciekawe rzeczy związane z wojskowością – mundury żołnierzy, samochody, mapy i makiety, a na samym końcu wystawy stał polski czołg – 7TP.

Wycieczka skończyła się w restauracji McDonald’s, gdzie każdy z nas dostał zestaw dla dziecka, w którym znajdowały się min. pyszne kurczaki z frytkami.

DZIEŃ SIÓDMY, 14 LIPCA 2020, WIOSKA INDIAŃSKA - INDIAŃSKIE ATRAKCJE - OGNISKO Z PIECZENIEM KIEŁBASEK

W wtorek przenieśliśmy się na Dziki Zachód. Nasza wycieczka ruszyła ku Wiosce Indiańskiej w Solcy Małej. Kiedy dojechaliśmy na miejsce przywitali nas (prawie) prawdziwi Indianie. Ich stroje pomogły nam przy pomocy wyobraźni przenieść się do krainy znanej nam z bajek i westernów. Kto chciał mógł być pomalowany jak prawdziwy Indianin.

Potem czekały na nas nie lada atrakcje, zadania wymagające uwagi i zręczności. Rzucaliśmy do celu, którym były rogi byka, strzelaliśmy z łuku, rzucaliśmy dzidą… przechodziliśmy też przez tor przeszkód.

Potem ustawiliśmy się w kręgu, a gospodarz uczył nas indiańskich tańców, opowiedział legendę przy akompaniamencie indiańskiego fletu. Następnie przeszliśmy do wielkiego namiotu, w którym mieściło się muzeum. Były w nim eksponaty, pokazujące, jak dawniej żyło się na Dzikim Zachodzie. Obejrzeliśmy ubrania, broń, naczynia… Przewodnik opowiedział nam też o mitach i tradycjach indiańskich. Zobaczyliśmy też mini zoo, w którym dzieci mogą poznać zwierzęta pochodzące z Ameryki Północnej, wśród nich szopa pracza i skunksa.

Naszą indiańską przygodę zakończyliśmy piekąc pyszne kiełbaski na ognisku. Był też czas na świetną zabawę na placu zabaw i rozegranie meczu w piłkę nożną. Pełni wrażeń i nowej wiedzy wróciliśmy do Warszawy.

DZIEŃ SZÓSTY, 13 LIPCA 2020, REJS STATKIEM PO WIŚLE - MANUFAKTURA CUKIERKÓW-PIZZERIA

Tydzień rozpoczęliśmy od rejsu zabytkowym statkiem "Loewentin". Weszliśmy na pokład, zajęliśmy miejsca i ruszyliśmy w rejs. Naszej wyprawie towarzyszył przewodnik, który opowiadał nam legendy warszawskie a także pokazywał znane lub nieznane nam budowle warszawskie. Naszym oczom ukazała się piękna panorama Warszawy. Pan przewodnik opowiadał nam o mijanych budynkach, tych starszych i całkiem nowych. Minęliśmy Zamek Królewski, kościół św. Anny, Stadion Narodowy i pomnik Warszawskiej Syrenki, Centrum Nauki Kopernik, i inne ciekawebudowlei zabytki.Potem próbowaliśmy policzyć i rozpoznać wszystkie warszawskie mosty. Przewodnik opowiedział nam krótka historię niektórych z nich. Znalazł się czas na zwiedzanie statku. Mogliśmy zajrzeć w każdy zakamarek na pokładzie! Niektórzy otrzymali nawet szansę usiąść za sterem kapitańskim!

W końcu, jak na szczury lądowe przystało, wyszliśmy na suchy ląd. Udaliśmy się na starówkę, prosto do Manufaktury Cukierków. Tak czekał na nas prześliczny, kolorowy sklep pełen słodkości. Cukiernicy opowiedzieli nam o tym, jak się robi kolorowe lizaki. Kto by pomyślał, że twarde cukierki były na początku mięciutkie jak plastelina! W końcu każdy z nas mógł zrobić swojego własnego lizaka. Powstały cudne słodkości cieszące oczy i podniebienia. Z Manufaktury Cukierków wyszliśmy z naszymi lizakami oraz dyplomami małego cukiernika.

Dzień zakończyliśmy w Pizzerii Da Grasso jedząc przepyszną pizzę.