1 października rozpoczęliśmy sezon naszych teatralnych przygód dzięki drugiej edycji programu Lokalny System Wsparcia na Targówku Mieszkaniowym finansowanego z urzędu m. st. Warszawy.
W samym sercu akademickiej Warszawy - między kampusami Uniwersytetu Warszawskiego i Akademii Sztuk Pięknych, na tyłach Pałacu Staszica i Pomnika Kopernika, gdzie od 102 lat siedzibę ma Teatr Polski. Co przyciągnęło nas w pierwszy październikowy wieczór na ulicę Karasia? Wspominając piękne przeżycia sprzed kilku lat, kiedy to część z nas miała okazję zachwycić się spektaklem "Przygody Sindbada Żeglarza" w reżyserii Jarosława Kiliana z muzyką Grzegorza Turnaua, postanowiliśmy ponownie zakosztować teatralnego świata tego wspaniałego duetu. Tym razem Jarosław Kilian - jak widać miłośnik historii marynistycznych - zaadaptował na scenie Polskiego "Podróże Guliwera" Jonathana Swifta, powieść sprzed blisko trzystu lat. Oprócz Turnaua partnerowała mu scenografka Julia Skrzynecka, zastępująca w tej roli sędziwego ojca reżysera, legendarnego Adama Kiliana.
Przedstawienie z jedną tylko przerwą trwa bagatela prawie trzy godziny! Jednak po skończonym spektaklu trudno uwierzyć, że upłynęło aż tyle czasu. Mając w pamięci Kacpra Kuszewskiego w roli Sindbada żałujemy trochę, że tym razem spektakl jest urozmaicony mniejszą ilością piosenek. To mu jednak nic nie ujmuje, a żal jest udziałem głównie właścicieli płyty z piosenkami z poprzedniego spektaklu w wykonania samego mistrza Grzegorza. I tym razem muzyka porywa - niesie do krainy szant, rozległego morza, a potem nieznanych dziwnych i groźnych krain.
W "Podróżach Guliwera" Jarosławowi Kilianowi udaje się pogodzić dwie niełatwe do spasowania rzeczywistości: tradycyjną maszynerię teatralną ubraną w projekt scenograficzny kojarzący się ze starymi rycinami i techniki multimedialne tak często teraz obecne w teatrze. Piękne, monochromatyczne kostiumy, cudowny okręt spływający z góry, fale niczym wycięte z papieru, a jednak burzące się „naprawdę” przenoszą widzów w centrum opowieści Swifta.
Multimedia są kluczem do rozwiązania problemu, przed którym stanąć musi każdy autor inscenizacji przygód Guliwera: jak zobrazować różnice wzrostu głównego bohatera oraz Liliputów i Olbrzymów. W przeszłości próbowano różnych sposobów. Kilian wybrał drogą pozornie łatwą, w rzeczywistości bardzo trudną. Wizerunek Lemuela Guliwera olbrzymieje na ekranie, dzięki systemowi ukrytych w różnych miejscach scenografii kamer, niekiedy łączących dwa obrazy w jeden. Realizatorzy obrazu są pełnoprawnymi współtwórcami widowiska.
Tytułową rolę powierzono Maksymilianowi Rogackiemu. Spektakl w dużej mierze opiera się na jego roli i młody aktor Teatru Polskiego wywiązuje z zadania. A jest ono ambitne, bo Guliwer dużo przemieszcza się po scenie, przez cały czas widoczny dla publiczności w grze całym ciałem, jednocześnie musi uruchamiać cały asortyment technik filmowych, czego wymagają liczne zbliżenia na jego twarz generowane przez kamery.
Satysfakcjonujące początek sezonu! Niebawem spotkamy się na przedstawieniach Międzynarodowego Festiwalu Teatrów dla Dzieci i Młodzieży Korczak.
Magdalena F.