Ogórkiem po Białołęce, kajakiem po Kanale Żerańskim, z Fundacją AVE 17 września 2022 r.

Nasza podróż rozpoczęła się pod kościołem św. Marka, skąd udaliśmy się autobusem typu „ogórek” nad Kanał Żerański. Tam spotkaliśmy się z panem Bartłomiejem Włodkowskim, który z zapałem opowiedział nam historię kanału. Powstanie kanału zainicjował sam Zygmunt III Waza, gdyż na jego polecenie powstał północny odcinek kanału, wówczas zwanego Kanałem Królewskim. Król kazał wybudować kanał ze względu na umiłowanie do polowań na tym terenie. Ponieważ były to tereny podmokłe i często zalewane, by je odciążyć, skonstruowano kanał. W późniejszych latach powstał pomysł, by zrobić z Warszawy „Polską Wenecję” jednak z wielu kanałów, które miały powstać, został rozbudowany tylko Kanał Żerański. Swego czasu cieszył się on dużym powodzeniem ze względu na jedyne w Warszawie bezpłatne plaże. Osoby, które udawały się tam na wypoczynek, musiały jednak liczyć się z tak zwanymi coniedzielnymi „ustawkami” między młodzieżą z Pelcowizny i Żerania, która biła się o dominację na plaży oraz o dziewczęta, które się na niej opalały. Policja raz wezwana, dotkliwie pobita, więcej nie przyjeżdżała, więc zapał młodzieńców gasiła tylko w krytycznych momentach straż pożarna.

Po pełnej emocji opowieści ruszyliśmy kajakami przez Kanał Żerański, byśmy mogli sami go ocenić. Fundacja Ave zadbała, żebyśmy byli wszyscy bezpieczni i dlatego czuwali nad nami ratownicy. Pod koniec wyprawy odbył się konkurs na najszybszy kajak. Wszyscy zebrali w sobie siły, by wypaść jak najlepiej. Gdy dotarliśmy z powrotem na brzeg, po wysiłku fizycznym czekał nas, jeszcze wysiłek umysłowy, który jednak podjęliśmy z największą ochotą, gdyż były to warsztaty pisarskie, i mimo ze nie mieliśmy kartek ani długopisów, tworzyliśmy naszą historie, łącząc pomysły każdego z uczestników. W momencie gdy zaczął padać drobny deszcz, szybko znaleźliśmy się w „ogórku” i już zmierzaliśmy do kolejnego punktu naszego programu. Była nim Modlińska 257, budynek o niesamowitej historii. Jego historia zaczęła się od kobiety o wielkim sercu, która już od małego roznosiła chleb biednym i opatrywała im rany, a byłą nią Jadwiga Jaroszewska. Miała ona wielkie marzenie, by pójść do zakonu i pomagać potrzebującym, dlatego gdy została siostrą zakonną, zaczęła zajmować się upadłymi kobietami. Niestety to, że przyprowadzała je pod dach klasztoru nie podobało się siostrom i tak została wyrzucona z 3 kolejnych zakonów. Postanowiła wtedy stworzyć własny zakon sióstr Benedyktynek Samarytanek i w pełni poświęcić się pomocy dziewczętom. Dzięki niej ponad tysiąc kobiet dostało drugą szansę. Siostry nie tylko dawały schronienie i pożywienie, ale uczyły je różnych fachów by mogły w przyszłości znaleźć pracę. Podczas II wojny światowej przełożoną w zakonie była Benigna Umińska (Stanisława przed przyjęciem nowego imienia w zakonie), słynna polska aktorka. Jej historia jest bardzo ciekawa, ale przede wszystkim dramatyczna. Stanisława jeszcze przed wstąpieniem do zakonu poznała w teatrze Jana Żyznowskiego, malarza i prozaika. Zaręczyli się, lecz niestety Jan zachorował na raka wątroby i polecieli do Paryża na leczenie. Żyznowski jednak bardzo cierpiał i poprosił narzeczoną, żeby mu ulżyła w cierpieniu i wyjął spod poduszki pistolet. Umińska mimo, że nie chciała tego zrobić w końcu zastrzeliła narzeczonego. Na procesie sądowym została uniewinniona ze względu na ciężki stan chorego, który prawdopodobnie nie pozwoliłby mu dożyć dnia następnego. Stanisława nie mogła sobie jednak z tym poradzić, wstąpiła więc do świeckiego stowarzyszenia „Samarytanki”, by później zostać siostrą zakonną i przyjąć imię Benigna. Siostry bardzo pomagały ludziom podczas wojny, udzielały schronienia a także zapewniały możliwość obcowania ze sztuką. Pewnego razu siostra Benigna poprosiła Leona Schillera, żeby napisał sztukę dla dziewcząt znajdujących się pod opieką sióstr. Tak powstał teatr konspiracyjny, w którym przygotowano 3 premiery, a w sumie dano dwadzieścia przedstawień. Najbardziej zaskakujący jest fakt, że teatr działał tak sprawnie, mimo że obok znajdował się budynek szpitalny dla Niemców, a więc w każdej chwili, gdyby coś się wydało, wszystkie osoby biorące udział w konspiracji mogły zostać aresztowane. Siostry pomogły też wielu dzieciom żydowskim, wyprowadzając je z getta w koszu na pranie, czy pod spódnicą. Jedno z dzieci żydowskich trafiło do sióstr nocą brudne i głodne, i kiedy jedna z zakonnic wzięła je by je umyć i nakarmić, chłopiec tylko powtarzał wciąż, że muszą wracać po jego siostrę. Zakonnica pojechała więc nocą w miejsce podane przez chłopca, jednak niestety dziewczynka już nie żyła. Okazało się, że całą rodziną byli wywożeni pociągiem i kiedy rodzice zorientowali się, co się dzieje, wyrzucili dzieci na peron, by miały szansę przetrwać. Któregoś dnia na Modlińską wkroczyli Niemcy i zaczęli palić domy. Kazali wyjść wszystkim z budynku. Gdy dowódca zobaczył wśród sióstr mężczyznę, który zaczął się do niego uśmiechać, on również się uśmiechnął. Okazało się, że przed wojną byli sąsiadami i tylko dlatego dowódca dał siostrom 2 godziny, żeby się wynieść i obiecał, że budynek nie zostanie spalony.

Następnym i ostatnim punktem programu była figurka Matki Bożej na zachowanym postumencie upamiętniająca ofiary z 30 sierpnia 1944 roku. Wtedy to Niemcy przyszli do księdza Tomasza Kołakowskiego, żeby go aresztować. Ksiądz zdążył uciec, ale w zamian za to Niemcy kazali wyjść mieszkańcom z pobliskich domów i część z nich została wywieziona i do dzisiaj nie wiadomo, gdzie są pochowani. Po pewnym czasie ksiądz Tomasz odwiedził rodziny osób, które wywieziono, i przeprosił je, mówiąc, że nie wiedział, że tak to będzie wyglądać i że bał się, że Niemcy mogli wyciągnąć z niego informację podczas tortur. Na tym zakończyła się nasza podróż pełna emocji i wrażeń.

Serdecznie dziękujemy Fundacji AVE, panu Bartkowi i wolontariuszom!  

Czekamy na następną wycieczkę, którą Pan Bartek nam zapowiedział jeszcze w tym roku!

Kinga Bartoszewska